OPOWIEŚĆ JEDENASTA – ORZECH GORDYJSKI

Klaus, którego wszyscy znają. A nie cenią tylko ci, którzy sami tego nie są warci. Stał na drodze i miał problem. Jak to Klaus. Podjechaliśmy blisko.
– Witaj, Klaus. Jaki masz problem? – spytałem uprzejmie.
– Orzech – lakonicznie odparł Klaus.
– A konkretnie? – dopytywałem się.
– Zastanawiam się, czy on jest pusty, czy nie? –
Koń opuścił swoje ciężkie, acz precyzyjne kopyto, na leżący na drodze orzeszek, który pękł ukazując zdrowe, smakowite wnętrze.
Klaus spojrzał dziwnie na Konia i rzekł:
– Czy twój dziadek miał na imię Bucefał? –
– Nie, Kasztan – prostodusznie odparł Koń.
– Masz coś z Macedończyka… – mruknął do Konia.
– Ale teraz już wiesz, jaki jest ten orzech – ucieszył się wnuk Kasztana.
Koń dziwił się w duchu, że można mieć takie problemy.
Klaus popatrzył chwilę na Konia, potem potarł dłonią zarośniętą szczękę i mruknął:
– Ciekawe, czy on jest słodki czy słony? –
Koń złożył wargi w ryjek, wciągnął orzeszka, pogryzł i ze skupioną miną smakował chwilę, po czym rzekł:
– Słodki… był… –
Klaus popatrzył na Konia bardzo dziwnie. Potem uśmiechnął się do niego i powiedział:
– No, filozof to z ciebie nie będzie….-

 

OPOWIEŚĆ DWUNASTA – KOŃ STRASZY FILOZOFIĘ

Powiem szczerze. Koń zaczął mnie niepokoić. Już nie mówię o poprzedniej przygodzie, ale w ogóle zrobił się jakiś dziwnie za mądry. Byłem przyzwyczajony do Konia sympatycznego, trochę naiwnego, narwanego i raczej niezbyt lotnego, choć latającego. A tu Koń milczący, a nagle wyrywający się z pytaniem, które filozofa zwala z nóg.
Być może drażni mnie to, bo boję się, by nie stał się mądrzejszym ode mnie. Może… Im dłużej milczy, tym bardziej obawiam się, co też tym razem wymyśli.
– Słuchaj no, jak myślisz, czy słowa, które są ponoć źródłem nieporozumień, są
same w sobie niedoskonałe, czy to wina niemożności określenia pewnych
stanów? Czy może interpretacyjne różnice w znaczeniach tych samych pojęć ? Kiedy stawiamy za pewnik pojęcie już to kwestionowane, już to zupełnie odmienne znaczeniowo choć werbalnie tożsame? –
O rany! Zacząłem udawać, że śpię. Opuściłem głowę i kiwam się miarowo w rytm kroków Konia.
Koń obejrzał się na mnie, pokręcił łbem z dezaprobatą i westchnął:
– Ten mój Rycerz to jednak zakuta pała… –
Nie zareagowałem. Wiedziałem, że prowokuje mnie, żeby sprawdzić, czy naprawdę śpię. Chwilę jeszcze jechaliśmy w milczeniu i Koń nagle zatrzymał się przed kałużą. Przeglądnął się w niej i mówi:
– No i co się gapisz? –
Po czym wybałuszył gały, wywalił język i zrobił “łeeee!”…
No, ulżyło mi. Już myślałem, że z nim całkiem źle.

 

OPOWIEŚĆ TRZYNASTA – MĘDRZEC BADAJĄCY ŚWIAT DOTYKIEM

Droga rozwijała się miarowo pod nogami Konia. Powoli zbliżaliśmy się do postaci, siedzącej na kamieniu obok Drogi. Zatrzymaliśmy się, zeskoczyłem z Konia, podeszliśmy.
Człowiek siedział z zamkniętymi oczami, wyciągał rękę. Odruchowo wyciągnąłem i ja. Złapał mnie za dłoń, przejechał po niej i powiedział:
– Jesteś silny. –
Potem dotknął zbroi.
– Chowasz się za blachą. Może się boisz? –
Dotknął hełmu.
– Ale przyłbicę masz otwartą, patrzysz na świat szeroko. –
Wymacał rękojeść miecza, poruszył nim.
– Miecz wychodzi ci ciężko, więc używasz go rzadko, widać potrafisz uniknąć… –
Dotknął głowy Konia.
– A ty masz wiatru gniazdo w grzywie, więc jesteś swój własny. Wozisz, kogo
chcesz. A wiatr twoim przyjacielem i ten, kogo wozisz. –
Właściwie już nic nie musiałem mówić, natomiast on ciągnął dalej:
– Może to jest dorabianie idei do sprawy, ale słowa są źródłem nieporozumień, a ja
nie widzę, więc badam świat dotykiem. Można się dowiedzieć wiele. –
Koń rzekł:
– BA! –
Człowiek dotykający skinął mu uprzejmie głową. Rzekł:
– Czuję, że i ty nad sensem słowa myślałeś. –
Poczułem się dziwnie – spotkanie mędrców, gdzie Koń jest jednym z nich? Chrząknąłem, by się nie roześmiać, a on rzekł do Konia:
– Twój przyjaciel kocha Cię, ale trochę nie docenia. –
Koń łypnął na mnie złym okiem, a ja niewinnie spojrzałem w niebo. Pomyślałem: “Ten facet ma umysł jak brzytwa. Nie dotykaj, bo się skaleczysz”…
– Boisz się – rzekł z uśmiechem dotykacz.
– Powiedzmy, zaniepokojony – odparłem.
– I masz rację. Nie mów wiele, a za to słuchaj, bo cokolwiek mówisz – mówisz o sobie.
Przetrawiałem jeszcze te słowa długo, ale Droga jest nieskończona, a Czas cierpliwy, więc było kiedy myśleć.
Koń często marszczy brew i potrząsa łbem. Wtedy ja klepię go po szyi, a on mnie majta ogonem po plecach.

Komentarze

comments